"Spokojne życie w Shire"
Rozdział 1
Pippin siedział właśnie w swym ogródku cmokając powoli fajkę. Drzewa szumiały leniwie. Jego norka była dosyć ładna. Nie był za to jednym z najbogatszych hobbitów. Nagle przez drogę przelciał młody hobbit i stanął zdyszany pod furtką. -Meriadoc Brandybuk zaprasza na przyjęcie - wysapał -Dziękuje ci za informację - uśmiechnął się Pippin i rzucił malcowi monetę - Wiesz może kto będzie? - spytał po chwili -Wiem że ma przyjechać Gandalf. W oberży Za Pagórkiem mówią że będzie z nim kilka elfów i człowiek - odpowiedział grzecznie hobbit i poleciał dalej drogą -Kiedy będzie przyjęcie? - krzyknął jeszcze za nim Pippin. Lecz malec zniknął w chmurze kurzu.
Hobbit biegł zboczem aż do centrum Tukonu. I "przypadkiem" spoczął w najbliższej oberży. -Wie ktoś kiedy będzie przyjęcie u Meriadoca Barndybucka? - wydyszał w oczekiwaniu na trunek. W oberży zapadła cisza. Nikt nie wiedział kiedy odbędzie się przyjęcie a wielu nawet że owe istnieje. Po spożyciu zamówienia Pippin ruszył na gościniec. Przebiegł chyba połowę drogi do najbliższego miasta gdy podczepił się wozu. Wóz toczył się powoli na wielu wybojach. Ominął Frogorton i Whitefurrows. Dopiero przy wjeździe do Brigefields oprócz białego dymu sączącego się zza baldachimu można było usłyszeć głos. Pierwszy był w nie zrozumiałym języku lecz jakże pięknym. Był niczym balsam na znudzone uszy. Był niczym pieśń i śpiew a przecież wypowiadał normalne zdanie. Nie wątpliwie należał do kobiety. Drugi był łagodny lecz niski. Głęboki niczym rów przy Kamieniu Trzech Ćwiartek. A trzeci był dobrze rozpoznawalny. Należał do szarego starca. Pippin podczołgał się po krawędzi na prawy bok wozu. Chciał się trochę wychylić aby zobaczyć do kogo należą te piękne głosy. Lecz niespodziewanie pojazd podskoczył na wysokim kamieniu i hobbit wpadł do środka. Gdy wstał zobaczył czwórkę ludzi. Jeden miał bardzo groźną minę lecz jakże mu znajomą. Był to przecież stary Gandalf. A pozostała trójka była bardzo zdziwiona. Z boku siedział czarno włosy mężczyzna. Lekki zarost pokrywał jego twarz. A od ramion w dół miał czarny płaszcz z brązowym pasem zza którego wychylał się miecz. Obok niego siedziała kobieta. Miała łagodną, spokojną ale zarazem tajemniczą i kamienną twarz. Długie czarne włosy opadały za ramiona. Miała wspaniałą zieloną suknię i przenikliwe szare oczy. A na drugim końcu siedział znów mężczyzna o białych włosach i kamiennej twarzy. Miał na sobie zielony płaszcz i brązową koszulę. -Perergin Tuk jak sądzę - odezwał się Gandalf -Owszem. Chciałem się tylko spytać czy wiecie może kiedy jest przyjęcie u Meriadoca Barndybucka - uśmiechnął się niewinnie hobbit -Tak wiemy. Właśnie na nie zmierzamy - odparł spokojnie czarno-włosy mężczyzna. Kobieta zaśmiała się wtedy i powiedziała coś w nie zrozumiałym hobbitom języku. -Obawiam się, że poznałeś już gości specjalnych - odparł Gandalf którego chyba udobruchały słowa dziewczyny -Ależ ja ich jeszcze nie znam. A po za tym mówię tylko we Wspólnej Mowie - powiedział Pippin -A więc ten tutaj mężczyzna to Aragorn jeden ze strażników spotykany w Bree gdzie nadano mu imię Obieżyświat - przedstawił pierwszego gościa Gandalf, a ów skłonił się nisko. -Kolejną osobą a właściwie elfką jest Arwena. Przybyła z Lothlorien najpiękniejszych lasów elfickich w Śródziemiu - dodał czarodziej -Miło mi - skłonił się Pippin a Arwena uśmiechnęła się łagodnie -Ostatnim specjalnym gościem jest również elf. Legolas przybyły z sąsiedzkiego kraju książę - zakończył Gandalf -To my graniczymy z elfami? - wykrzyknął Pippin -Owszem z nad morskim portem elfów Gulf of Luthum - powiedział Legolas przechodząc na Westron -Jam jest Perergin Tuk a właściwie Perergin I Tuk. Nazywany Pippinem. Potomek… - zaczął się przedstawiać hobbit -Paladina II Tuka. Gandalf nam o Tobie opowiadał - przerwała mu Arwena -Więc obecnie dojedziesz z nami na przyjęcie które odbędzie się za pół godziny - podsumował Gandalf wsadzając go na ławkę -W sumie to dobrze trafiłeś skoro chciałeś zadać pytanie " Kiedy jest przyjęcie" - zaśmiał się Aragorn. Po upływie pół godziny dojechali do wielkiego pola w Brandyburgi gdzie Meriadoc jako pan postanowił zrobić przyjęcie. Były rozstawione dwa oświetlone namioty i mnóstwo zastawionych stołów oraz bar i kuchnia polowa. Hobbici gromadzili się przed ogrodzeniem. Lecz gdy tylko czarodziej wyszedł z powozu rostąpili się robiąc im przejście. Pippin szedł za nimi starając się być również "gościem specjalnym". Strażnicy ponownie zamkneli furtkę. Gandalf zajął się przedstawianiem oraganizatorowi co rocznego Przyjęcia w Brandyburgi gości specjalnych. Wyobraźcie sobie tylko minę Merrego jak zobaczył że jest też tu jego przyjaciel. Potem wszedł Frodo i reszta hobbitów.
Autor: julie...
Zakochałam się!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :)
Dzięki Gilthoniel ma lepsze pomysły
Usuń