Witajcie! Oto mój pierwszy post nie-organizacyjny na tym blogu. Wiem, że inauguracja powinna być huczna (jak to na hobbickie przyjęcia przystało), lecz ja niestety jestem tak zapracowana, że wrzucam tylko odszukane w głębinach pamięci mojego laptopa opowiadanie mojego autorstwa. Nie jest to fragment żadnego większego opowiadania.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i licze na wasze opinię.
Arnfirth przystanęła na chwilę. Za mrocznym pasmem Gór Mglistych właśnie zachodziło czerwone słońce. Nikt z jej rodziny nie wiedział co za nim jest, a ona i Dernfara mieli przekroczyć wyżynę i zobaczyć jakie kraje kryją się za nią. Jedni powiadali, że nic tam nie ma. Drudzy, że są tam mniej podniosłe przystanie elfów. A jeszcze inni, że kraje tamte są zasiedlone przez małe karzełki. Dernafara uważał, że wszystko to są bzdury. Twierdził, że mieszkają tam tacy sami ludzie jak u nich - w Rohanie, lub w Gondorze. Nie miał dostępu do ksiąg więc na pewno nie wiedział, że przed laty mieszkańcy Eriadoru uratowali ich cywilizacje. Dernafara był urodzonym łowcą przygód, od małego namawiał Arnfirth na jakieś wędrówki. Jej brat również stanął. W milczeniu patrzyli na pogrążone w cieniu szczyty. Przebyli długą drogę przez równiny Rohavinionu, a teraz stali właśnie kilka kilometrów za granicą lasu zwanego Fangorn, niemlaże tuż przed Górami Mglistymi. Lecz w ich pamięci nadal pozostał dzień, w którym wyjechali z domu na przygodę ich życia. - Jesteś pewien? - spytała w końcu Arnfirth- Przebyłem szmat drogi z domu, aby przekroczyć tą wyżynę, nie podam się teraz siostrzyczko - odparł bez przekonania Dernafara- Zatrzymajmy się tutaj na postój - zarządziła. Rozbili skromny obóz. Z samego rana mieli wyruszyć. Przywiązali konie, rozpalili ogień i rozłożyli płaszcze jako posłanie. Musieli oszczędzać jedzenie, w końcu nie znali drogi jaką będą musieli przebyć, Dernafara więc poszedł upolować króliki, które były tutaj bardzo popularne, na drogę. Arnfirth przeglądała ich ekwipunek. Byli powiązani nie pisanym porozumieniem. On poluje, ona sprawdza zapasy. Brat po stosunkowo długim czasie, jaki można poświęcić na polowanie na tak łatwym terenie wrócił z naręczem martwych zwierząt i przygotował potrawkę. Mieli mały, nierówny garnek, który udało im się zabrać z domowej kuchni, jednak on im całkowicie wystarczał. Po posiłku i oporządzeniu koni oraz obozu położyli się na płaszczach. Noc jak zawsze latem w Rohanie była ciepła i gwieździsta. Nie wystawiali warty. Arnfirth miała niespokojny sen i perfekcyjny słuch, po za tym w ich ojczyźnie nie potrzebna była straż. Władcy Koni byli z reguły spokojnym narodem, może z wyjątkiem osad przy Wrotach Rohanu, ale na tych równinach nie groziło im żadne niebezpieczeństwo. Tak więc rodzeństwo w milczeniu wpatrywało się w niebo, które wyglądało jakby Valarowie wsypali na nie miliony pereł stworzonych w głębinach pod dawnym Numeronem. Nagle noc przeszył błysk. Arnfirth nie musiała długo zastanawiać się nad owym bytem. Spadająca gwiazda - bez wątpliwości. - Nasi przodkowie wysyłają nam błogosławieństwo - oznajmił Dernafara tym samym przeszywając święte milczenie nocy. Jakby na potwierdzenie tych słów zawiał zachodni wiatr. A dziewczyna zaczęła nucić starą piosenkę, o której pochodzeniu mało się słyszało, choć niektórzy twierdzili, że pochodzi ona właśnie z krain, do których dziś zmierzali. Jednak mało osób to popierało, powszechnie uważało się, że spisał ją jeden z miejscowych bardów. - A droga wiedzie w przód i w przód,Choć się zaczęła tuż za progiemI w dal przede mną mknie na wschód,A ja wciąż za nią - tak jak mogę...Skorymi stopy za nią w ślad - Aż w szerszą się rozpłynie drogę,Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...A potem dokąd? - rzec nie mogę
omg... piękne :') <3 cudne opisy
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
Usuńbosh, przez cale zycie bym takiego nie wymyslila XD
OdpowiedzUsuńmega mi się podoba ;> czekam na dalsze posty *o*
Oh, zauważyłam jescze literówkę:
UsuńMieli mały, nierówny garnek, który udało im się zabrać z domowej kuchni, jednak on i całkowicie wystarczał.
jednam ok IM całkowicie wystarczał. Zjadłaś "m" :)
ooo i tu :
Usuńale na tych równinach nie groziło i żadne nie bezpieczeństwo.
też M :D
niebezpieczeństwo razem
Usuńto by bylo na tyle xdd
UsuńNo i bardzo mi się podoba Twój styl :) Łatwo można sobie to wszystko wyobraźić, tak pięknie i nastrojowo ^^
Dziękuję, literówki zaraz poprawię. Tą pierwszą zauważyłam, ale się śpieszyłam i nie chciało mi się edytować posta xD
UsuńŚ
OdpowiedzUsuńW
I
E
T
N
E
!
PIĘKNE OPISY DZIEWCZYNO!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3333333333
Dziękuję :D
UsuńJak zawsze piękne opowiadanie. Zazdroszczę talentu pisarskiego c;
OdpowiedzUsuń