Muzyka

Wiadomości

Lord of the Rings Fan Forever! - Polski blog o Śródziemiu

czwartek, 29 maja 2014

Wirtualna wędrówka po Hobbitonie

Quantum bierze się do roboty i już nie będzie przynudzać was jej opowiadaniami, a da rzecz, która jest za pewne dla was bardzo interesująca. Dokładniej to podczas ferii zimowych Quantum odwiedziła Kraj Długiej Białej Chmury, ten sam, który został oficjalnie okrzykniętym Domem Śródziemia. I prowadzona przez jej osobistego Aragorna zawitała do Hobbitonu (co jak co, ale przewodników tam mają lepszych niż w Polsce, bo chłopak był widocznie zafascynowany sagą, więc jak ktoś chce połączyć LOTR z pracą to zapraszam na drugą półkule). Tak o to garstka zdjęć z zachowanego (jedynej zachowanej scenerii z LOTR w całej Nowej Zelandii) Hobbitonu oraz mam nadzieję ciekawe informacje. Wszystkie zdjęcia są moje, jak chcecie je gdzieś wykorzystać to proszę dajcie kredyty.

             
Południowa Wyspa, okolice filmowych Emyn Muil





Peter Jackson pewnego razu jechał sobie pociągiem z lekturą "Władca Pierścieni". "Zawrócili więc i ruszyli nową ścieżką, skacząc z kamienia na kamień tak lekko, jakby zaczynali dzień po dobrze przespanej nocy." Młody Nowozelandczyk odwrócił wzrok od książki i spojrzał się za okno. Zamiast zobaczyć znane mu równiny ojczyzny zobaczył Legolasa, Aragorna i Gimliego pędzącego na ratunek przyjaciołom po zboczach Emyn Muil. Wtedy go natchnęło i 
pomyślał sobie "Robię ekranizację tej sagii, a będzie ona działa się tu - w Nowej Zelandii". 
Hobbiton, nadal pasą tam się owce

                                                                                                                                                                   Kilka lat później pojawił się nowy problem. Peter był osobą przykuwającą uwagę do najmniejszych 
szczegółów. Dlatego wiedział, że nie wystarczy mu studio, że Hobbiton trzeba wybudować. Rząd Nowozelandzki nie świadomy sukcesu, który film może odnieść nie wyraził zgody na budowę na krajowym terenie. Peter więc musiał znaleźć prywatny ląd. Leciał właśnie helikopterem nad północną wyspą (okolice Matamata) i wtedy zobaczył ogrom terenów zielonych. Była to farma. Pasło się na niej 12 000 owiec. Jednak właściciel był już w kwiecie wieku, a owce nie przynosiły milionów. Zbawieniem mogło okazać się jedno - oferta od filmowca wybudowanie tymczasowego planu filmowego. Z tą tymczasowością potem okazało się różnie. Po sukcesie filmu jakże wspaniałym pomysłem okazało się zrobienie z tego dobrze funkcjonującej atrakcji turystycznej. Należy zaznaczyć, że do Trylogii wszystko było dosyć prowizoryczne. Budulcem było mało trwałe drewno, dopiero gdy Peter wpadł nam pomysł na kręcenia Hobbita domy zostały utrwalone. 


Domek Hobbita, który zdziela wzrokiem powracających
 do Shire hobbitów w królewskich szatach. 
Drogowskaz,
sam początek Hobbitonu

Teraz opowiem wam trochę o budulcach Hobbitonu. Do sagi LOTR wszystko było drewniane. Nadal na takie wygląda prawda? Lecz teraz jest to tylko genialna imitacja nowozelandzkich artystów. Aby utrwalić miasteczko stworzono miksturę wapnia, papieru, jogurtu, cynku i plastiku. Jest ona odporna na wodę i zniszczenia oraz lżejsza. Aby imitowała drewno została poryta dłutem, starta papierem ściernym i pokryta odpowiednimi farbami. W podobny sposób były utworzone stroje, ale o tym w poście z Weta Cave. Nie martwcie się trawa i ścieżki są już naturalne. 

 
Jezioro - widoczne przez 2 sekundy
Domki pokazane w filmie przez 2 sekundy
Trawa i ścieżki owszem są naturalne. Lecz większość roślin już nie. Peter jest osobą, przepraszam za określenie, niezwykle upierdliwą oraz niepoprawnym perfekcjonistą. Do planu były potrzebne drzewa owocowe. Ponieważ w Nowej Zelandii trudno o śliwki czy jabłka to sztuczne owoce zostały przylepione do drzew. Pytanie istnieje teraz czy ktoś z was podczas oglądania filmu zauważył gdziekolwiek drzewa owocowe? Dwie sekundy to chyba nie wystarczająco długo prawda? Przy wcześniej wspomnianych drzewkach oraz domkach na pagórku za pokazanym obok jeziorem pracowało ok. 300 osób przez długie miesiące, aby stworzyć realnie wyglądającą scenografię, która w filmie będzie widoczna przez 2 sekundy. Niech ktoś teraz powie, że plan filmowy Hobbita lub Władcy jest niedopracowany. 




Kwiaty są żywe, specjalnie pielęgnowane przez ogrodników, a domki myte przez "sprzątaczy" aby cały czas były zadbane mimo iż nigdy nie zostały pokazane w filmie i nigdy pokazane nie zostaną. Jeszcze co do budowy to aby taki domek zrobić trzeba było wykopać dziurę w pagórku, utwardzić ją (aby się nie zawaliła) i nałożyć na to konstrukcję Hobbickiej norki. Właśnie dlatego możliwe było zrobienie dachu z naturalnej trawy.

Drogowskaz niedaleko, którego odbyło się
spotkanie Forda z Gandalfem w "Drużynie..."


Nie dosyć wam jeszcze scen, które były pokazane bardzo krótko? Mam nadzieję, że nie. Ten drogowskaz również pewnie nie został przez was zauważony w filmie. Jak już się spodziewacie zalicza się on do budowli widocznych przez kilka sekund. Jednak już zmieniamy temat i zaczynamy o kręceniu. Za pewne nie obca wam jest scena gdy słychać stukot kół, Frodo wybiega do Gandalfa i wrzuca mu, że się spóźnił na to Szary Pielgrzym, że "Czarodziej nigdy się nie spóźnia przychodzi dokładnie wtedy kiedy zdecyduje". Jak wiecie kilka hektarów zostało zakupione po to, aby Władca nie musiał być kręcony w studiu. Jednak jak zareagujecie, gdy powiem wam, że Frodo wybiega z Południowej wyspy, spotyka Gandalfa w Hobbitonie i robi wielki skok do studia w Wellington? Na ekranie widać to jako Frodo biegnie, zatrzymuje się, aby powitać czarodzieja i wskakuje na pojazd. To jest właśnie Magia Kina moi drodzy. Szczęśliwie drzewo rosło tam już kilka dobrych lat, a nie zostało specjalnie wybudowane. 


Zanim przejdziemy dalej poświęćmy jeszcze chwilę budowlom i nagraniom. Cała magia tego miejsca pryska, gdy widzicie tą o to norkę. Nie moi drodzy, ona nie rozszerza się dalej. Ze dwa metry w bok za drzwiami i taka o to ogromna posiadłość Hobbita. "Będzie mogli wejść do norki, oczywiście" usłyszeliśmy od przewodnika. Co prawda nie okłamał nas, ale mimo ogromnego terenu i perfekcji Petera wnętrza były kręcone w studiu. Jeden krok i aktorzy byli w Wellington. Tak więc gdy odwiedzacie Hobbiton zapomnijcie o słowach "Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym można by usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami



Teraz czas na coś wyczekiwanego przez was...Bag End. Jest to jedyne miejsce w Hobbitonie, gdzie nie można wchodzić. Peter zabronił, gdyż nie wiadomo czy nie będą jeszcze czegoś kręcić, a nie chcą zastać tego miejsca zabrudzonego przez turystów. Jednak Quantum jako elfka dostała wstęp na ławeczkę         Bilba. Norka jest taka sama jak reszta w środku. 
Nie chciałam wam przynudzać przy Bag End, bo i po co, skoro większość rzeczy już wiecie jak na prawdziwych fanów przystało. Lecz chwilę uwagi poświęćmy owemu drzewu, które rośnie na szycie domku Bilba. Skoro o tym piszę, to można się domyślać, że nie jest ono naturalne. Cóż sam pień jest naturalny, ale bardzo dobrze pielęgnowany, aby rozrastał się na wybrane strony. Właściwie to wszystko jest naturalne, lecz nie od zawsze tam było. Chodzi mi o liście. Peter chciał uzyskać rodzaj drzewa, który rósł by tylko w Shire i nigdzie indziej na świecie. Co prawda ile z nas zwraca na to uwagę podczas filmu, lecz mniejsza z tym. Liście te zostały specjalnie sprowadzone z Tajwanu i za pomocą najlepszych technologii "przyklejone" do tego drzewa. Jego prawdziwa nazwa nie została mi ujawniona. 

Skoro Bag End to i norka Sama. Również nie można do niej wchodzić (przepraszam okłamałam was wcześniej, są dwa miejsca, do których nie można wchodzić). Nie ma w niej nic nadzwyczajnego oprócz dwóch rzeczy. Pierwszą jest kolor drzwi. Są to jedyne drzwi w tym kolorze w całym Hobbitonie. Drugą rzeczą jest dym. Specjalnie urządzenie zainstalowane w środku norki wywołuje dym. Osoby bardziej przykuwające uwagę do detali w filmie mogły zauważyć, że dym ulatnia się z domu Sama przez cały czas. I nie jest to tylko w trakcie filmu, również podczas wizyty leciał (niestety nie widać na zdjęciu). 

Teraz chwila, aby przyjrzeć się Shire z góry. Widać wyraźną granicę Hobbitonu a reszty farmy. Zielony (Hobbiton) i żółty. Co ciekawe najbiedniejsze w kręceniu były owce. Były cały czas zganiane tak, aby ani jedna nie pojawiła się w obrębie planu filmowego. Jednak jedna była tak niesforna i ku frustracji PJ'a mamy jedną scenę z owcą w LOTR.

Nie obca jest wam zapewne scena, chociażby z trailerów "Hobbit: Tam i z powrotem", gdy Bilbo (już jako Martin Freeman) zbiega ze zbocza jak szalony i krzyczy "I'm going on a adventure". Zbocze to w rzeczywistości wygląda trochę inaczej, możecie je podziwiać na rysunku po lewej.
Za to pod spodem to samo miejsce po przeróbkach komputerowych. Przy okazji można sobie porównać kilka innych rzeczy.

























Zapewne pamiętacie urodziny Bilba i Froda na początku "Drużyny Pierścienia". I  pewnie również pamiętacie to ogromne drzewo. Teraz macie okazje je podziwiać. Wcześniej czytaliście o Tajwańskich liściach i doczepianych śliwkach, a teraz widzicie prawdziwe naturalne drzewo. Oczywiście zostało lekko przycięte i tak dalej, ale nie doczepiali tutaj nic. Na tym polu zostały rozstawione namioty dokładnie jak w filmie (jeden z nich nadal tam jest). Akurat w tym przypadku cała impreza miała miejsce właśnie tutaj, a nie w studiu. Podobno ekipa filmowa naprawdę puszczała fajerwerki, lecz takie zwykłe, a nie Gandalf'owe.




Czas się zabawić! Zbliżamy się już do końca naszego wirtualnego spaceru po Hobbitonie, lecz odwiedzimy jeszcze Tawernę Pod Zielonym Smokiem. "Pod rozbrykanym kuckiem" w Bree było całkowicie kręcone w studiu. Ta budowla również posłużyła się tylko do kilku minut w filmie. Gdy Frodo widzi burzone Shire w zwierciadle Galadrielii, płonie właśnie ta Tawerna. W filmie widzimy jeszcze Różyczkę Cotton za barem na zakończenie Trylogii. Wtedy Sam do niej podchodzi i kilka scen później oglądamy wesele. Lecz to już zostało kręcone w studiu.

Jak się domyślacie w związku z tym obecne wnętrze "Pod Zielonym Smokiem" jest odtworzeniem studia filmowego. Oczywiście stworzone głównie pod turystów. A jak na Nowozelandczyków przystało w środku można skosztować piwa i piwa imbirowego. Najlepszego w okolicy.

Przyznać muszę, że jak normalnie nie przepadam za tzn. Ginger Ale to tutaj mi bardzo smakowało.



 "You will never find a beer so brown like under the green dragon" 












Jednak nie tylko turyści odwiedzają tą tawernę. Kilka tygodni przed moim odwiedzinami Billy i Domnic przyjechali i wpisali się do Aktorskiej Księgo Gości.
 Obsada często tutaj wpada na tak zwane wspominki i pinty piwa.






Na koniec jeszcze przebrania w hobbickie stroje i oryginalny już list od Gandalfa do Froda, który ze spóźnieniem przekazał Grubas Bolgrer.




THE END



Mam nadzieję, że nie zanudziłam was i, że podobało wam się. Przepraszam za wszelkie techniczne problemy jednak Blogger wariuje przy takiej ilości zdjęć i tekstu. Dziękuje wam za uwagę. Proszę napiszcie swoją opinię w komentarzach lub podzielcie się refleksjami dotyczącymi Hobbitonu. Jeśli macie jakieś pytania z chęcią odpowiem. 
 ~ Quantum of Collapse 




sobota, 17 maja 2014

Królowe Númenoru

   Siemanko, kolejny post ode mnie. Osobiście, mnie bardzo ten temat zainteresował, ponieważ w dawnych czasach, w naszym świecie przeważnie stanowisko króla piastował mężczyzna, natomiast było bardzo mało przypadków gdzie tron objęła persona płci żeńskiej. Ten post będzie głównie o władczyniach tej krainy, dziś nie będę się zagłębiać w insygnia władzy, itp.
   Zacznijmy może od krótkiego przedstawienia zasad panowania. Królowie Númenoru posiadali władzę nieograniczoną, podejmowali wszystkie najważniejsze decyzje w państwie. Jednakże, objąć tron mogła również kobieta i miała te same prawa co król-mężczyzna. Początkowo berło obejmował najstarszy syn króla. Jeśli monarcha nie miałby potomka płci męskiej, tron powinien objąć najbliżej spokrewnionego z władcą mężczyznę, czyli było całkiem tak jak w naszym, realnym świecie. Jednak w 892 roku król Tar-Aldarion zmienił prawo, odtąd berło mogła dziedziczyć również najstarsza córka, jeśli monarcha nie miał syna. Następczyni miała możliwość odmówienia przyjęcia tronu, ale i obowiązek rezygnacji, jeśli nie wyszłaby za mąż w określonym czasie. W takim wypadku (jak również po bezpotomnej śmierci panującej królowej) berło należało się najbliższemu męskiemu potomkowi dynastii, bez względu czy wywodził się z linii męskiej czy żeńskiej. Podczas panowania Tar-Súriona wprowadzoną kolejną, ostatnią już modyfikację. Otóż od tej pory tron dziedziczył pierworodny potomek króla, niezależnie od płci. Uchylono też przepis nakazujący następczyni w odpowiednim czasie wyjść za mąż.
   Więcej o tej wyspie, jeśli chodzi o informacje geograficzne, można znaleźć to w tym poście: KLIK

Tak więc przedstawiam Wam Númenoryjskie królowe:
kliknijcie, aby powiększyć obrazki
Tar-Ancalimë
Siódma władczyni Númenoru i pierwsza panująca kobieta. Rządziła 205 lat, dłużej niż ktokolwiek po Elrosie. Długo obywała się bez męża, w roku 1000 wyszła za mąż za Hallacara, syna Hallatana, potomka Vardamira. Po urodzeniu syna Anariona doszło do otwartego konfliktu między małżonkami, a to za sprawą dumy i przekornego uporu królowej.
***
Tar-Telperiën
Była dziesiątą władczynią Númenoru, a drugą panującą królową. Panowała przez 175 lat. Nigdy nie wyszła za mąż i nie miała dzieci. W 1731 roku abdykowała na rzecz bratanka, Tar-Minastira.
***
Tar-Vanimeldë
Była szesnastą władczynią Númenoru, a trzecią panującą królową. Na tron wstąpiła w 2526 roku i panowała do końca swego życia, przez 111 lat. Bardziej jednak interesowały ją tańce i muzyka, niż zajmowanie się sprawami królestwa. W praktyce rządził więc jej mąż Herucalmo (po śmierci żony przejął zresztą berło).
Imię Vanimeldë znaczy Piękna przyjaciółka.
 ***
Tar-Míriel
Była ostatnią królową Númenoru. Słynęła ze swej wielkiej urody i piękności. Po śmierci ojca, zgodnie z prawami Númenoru, miała zasiąść na tronie jako panująca królowa. Jednak jej kuzyn Pharazôn zagarnął berło wbrew jej woli i zmusił ją do ślubu. W tym nieszczęśliwym małżeństwie przeżyła 64 lata. Zginęła w Upadku Númenoru, pochłonięta przez fale.
Imię Míriel znaczy Klejnot kobieta. Powinna panować pod imieniem Tar-Míriel. Pharazôn po ślubie nadał jej nowe miano w języku adûnaickim – Ar-Zimraphel.
***
tu tak dodatkowo
Silmariën
Księżniczka Númenoru, córka króla Tar-Elendila. Mimo iż była pierwszym dzieckiem monarchy nie objęła po nim tronu, bowiem nie przywidywano wówczas dziedziczenia władzy królewskiej przez kobiety.

Która z nich najbardziej Wam się podoba? Mi chyba osobiście Tar-Telperiën. Mam nadzieję, że ten post nie jest nudny i przypadł Wam do gustu :)
Piękne obrazki są wykonane przez shyangell z deviantart.
~Pozdrawiam, Nat

sobota, 10 maja 2014

Legenda Rohanu - opowiadanie autorstwa samej Quantum

Witajcie! Oto mój pierwszy post nie-organizacyjny na tym blogu. Wiem, że inauguracja powinna być huczna (jak to na hobbickie przyjęcia przystało), lecz ja niestety jestem tak zapracowana, że wrzucam tylko odszukane w głębinach pamięci mojego laptopa opowiadanie mojego autorstwa. Nie jest to fragment żadnego większego opowiadania.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i licze na wasze opinię. 

Arnfirth przystanęła na chwilę. Za mrocznym pasmem Gór Mglistych właśnie zachodziło czerwone słońce. Nikt z jej rodziny nie wiedział co za nim jest, a ona i Dernfara mieli przekroczyć wyżynę i zobaczyć jakie kraje kryją się za nią. Jedni powiadali, że nic tam nie ma. Drudzy, że są tam mniej podniosłe przystanie elfów. A jeszcze inni, że kraje tamte są zasiedlone przez małe karzełki. Dernafara uważał, że wszystko to są bzdury. Twierdził, że mieszkają tam tacy sami ludzie jak u nich - w Rohanie, lub w Gondorze. Nie miał dostępu do ksiąg więc na pewno nie wiedział, że przed laty mieszkańcy Eriadoru uratowali ich cywilizacje. Dernafara był urodzonym łowcą przygód, od małego namawiał Arnfirth na jakieś wędrówki. Jej brat również stanął. W milczeniu patrzyli na pogrążone w cieniu szczyty. Przebyli długą drogę przez równiny Rohavinionu, a teraz stali właśnie kilka kilometrów za granicą lasu zwanego Fangorn, niemlaże tuż przed Górami Mglistymi. Lecz w ich pamięci nadal pozostał dzień, w którym wyjechali z domu na przygodę ich życia. - Jesteś pewien? - spytała w końcu Arnfirth- Przebyłem szmat drogi z domu, aby przekroczyć tą wyżynę, nie podam się teraz siostrzyczko - odparł bez przekonania Dernafara- Zatrzymajmy się tutaj na postój - zarządziła. Rozbili skromny obóz. Z samego rana mieli wyruszyć. Przywiązali konie, rozpalili ogień i rozłożyli płaszcze jako posłanie. Musieli oszczędzać jedzenie, w końcu nie znali drogi jaką będą musieli przebyć, Dernafara więc poszedł upolować króliki, które były tutaj bardzo popularne, na drogę. Arnfirth przeglądała ich ekwipunek. Byli powiązani nie pisanym porozumieniem. On poluje, ona sprawdza zapasy. Brat po stosunkowo długim czasie, jaki można poświęcić na polowanie na tak łatwym terenie wrócił z naręczem martwych zwierząt i przygotował potrawkę. Mieli mały, nierówny garnek, który udało im się zabrać z domowej kuchni, jednak on im całkowicie wystarczał. Po posiłku i oporządzeniu koni oraz obozu położyli się na płaszczach. Noc jak zawsze latem w Rohanie była ciepła i gwieździsta. Nie wystawiali warty. Arnfirth miała niespokojny sen i perfekcyjny słuch, po za tym w ich ojczyźnie nie potrzebna była straż. Władcy Koni byli z reguły spokojnym narodem, może z wyjątkiem osad przy Wrotach Rohanu, ale na tych równinach nie groziło im żadne niebezpieczeństwo. Tak więc rodzeństwo w milczeniu wpatrywało się w niebo, które wyglądało jakby Valarowie wsypali na nie miliony pereł stworzonych w głębinach pod dawnym Numeronem. Nagle noc przeszył błysk. Arnfirth nie musiała długo zastanawiać się nad owym bytem. Spadająca gwiazda - bez wątpliwości. - Nasi przodkowie wysyłają nam błogosławieństwo - oznajmił Dernafara tym samym przeszywając święte milczenie nocy. Jakby na potwierdzenie tych słów zawiał zachodni wiatr. A dziewczyna zaczęła nucić starą piosenkę, o której pochodzeniu mało się słyszało, choć niektórzy twierdzili, że pochodzi ona właśnie z krain, do których dziś zmierzali. Jednak mało osób to popierało, powszechnie uważało się, że spisał ją jeden z miejscowych bardów. - A droga wiedzie w przód i w przód,Choć się zaczęła tuż za progiemI w dal przede mną mknie na wschód,A ja wciąż za nią - tak jak mogę...Skorymi stopy za nią w ślad - Aż w szerszą się rozpłynie drogę,Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...A potem dokąd? - rzec nie mogę

piątek, 9 maja 2014

Home is behind the world ahead

Witam :)

Zacznę może od przedstawienia się, na imię mi Natalia choć i tak każdy zwraca się do mnie "Nat". Z howrse może ktoś z Was mnie zna, Meerkat. Posiadam drugie konto na bloggerze, może stamtąd też mnie ktoś zna, po prostu Natalie. Tak jak moja koleżanka Quantum, również chciałam się z Wami przywitać. Ona twierdzi, że nie potrafi pisać notek powitalnych. Nie kłam, spójrz jak tragicznie przedstawiłam się ja.
Mam kilka pomysłów, które być może przypadną Wam do gustu. O ile reszta redaktorek wyrazi na to zgodę, bo to dość... dziwne (?) pomysły. Następny post ode mnie zjawi się niedługo :) 

Czy ja również mogę sobie pozwolić na coś takiego? XD 

Więcej o mnie w tych miejscach:


Również, pozwolę sobie na reklamę bloga.

***

Cóż, to chyba na tyle na dzień dzisiejszy. Mogę chyba jeszcze tylko dodać, że mam nadzieję iż moje posty przypadną Wam do gustu :) I dodatkowo, tu z tego miejsca chcę podziękować Tauriel za przyjęcie mnie do grona redaktorów c: Pozdrawiam, Nat

http://24.media.tumblr.com/845e28f220ebdbd1f6cfc6d8c172bcd4/tumblr_mxtl5nOZUA1qifo9eo1_500.gif 

czwartek, 8 maja 2014

No admittance expect on party business czyli Witamy w Bag End



Witajcie!

Witajcie! Na howrse może o mnie słyszeliście, zwą mnie tam julie..., możliwe, że nie jestem wam też obca na bloggerze, gdzie funkcjonuje jako Quantum of Collapse (była Capitan Pipes). 

Nigdy nie potrafiłam i wciąż nie potrafię pisać notek powitalnych, tak więc na razie chcę zaznaczyć tylko się w dziejach tego bloga i dać wam znać, że witacie nową załogantkę. 
W najbliższym czasie dodam zdjęcia z Hobbitonu i Nowozelandzkiego centrum efektów specjalnych (oraz innych miejsc związanych z LOTR) i postaram się trochę ożywić tą przestrzeń twórczą. Oczywiście jak tylko wyrwę się z Mordoru i będę mieć chwilę w Ithilien. 

Wszystkie informacje o mnie znajdziecie TU  i TU 

Pozwolę również sobie zareklamować moje dwa blogi: 



                             


wtorek, 6 maja 2014

Ogłoszenie

Cześć!
Przepraszam po raz n-krotny Was, drodzy czytelnicy, za tak wielkie zaniedbanie bloga. Powody miałam, a wypisywać ich nie muszę bo są to dość osobiste sprawy.

Bardzo mi miło, że pomimo tego wciąż tu zaglądaliście!
_____________________________________________________________________
Krótko i zwięźle, bez zbędnych ozdobników:
1. Potrzebujemy redaktorów (zgłoszenia w komentarzach - nie rozpatrujemy anonimów)
2. Pytanie - o czym najchętniej byście czytali, co Was interesuje?



Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam!