Quantum bierze się do roboty i już nie będzie przynudzać was jej opowiadaniami, a da rzecz, która jest za pewne dla was bardzo interesująca. Dokładniej to podczas ferii zimowych Quantum odwiedziła Kraj Długiej Białej Chmury, ten sam, który został oficjalnie okrzykniętym Domem Śródziemia. I prowadzona przez jej osobistego Aragorna zawitała do Hobbitonu (co jak co, ale przewodników tam mają lepszych niż w Polsce, bo chłopak był widocznie zafascynowany sagą, więc jak ktoś chce połączyć LOTR z pracą to zapraszam na drugą półkule). Tak o to garstka zdjęć z zachowanego (jedynej zachowanej scenerii z LOTR w całej Nowej Zelandii) Hobbitonu oraz mam nadzieję ciekawe informacje. Wszystkie zdjęcia są moje, jak chcecie je gdzieś wykorzystać to proszę dajcie kredyty.
Kwiaty są żywe, specjalnie pielęgnowane przez ogrodników, a domki myte przez "sprzątaczy" aby cały czas były zadbane mimo iż nigdy nie zostały pokazane w filmie i nigdy pokazane nie zostaną. Jeszcze co do budowy to aby taki domek zrobić trzeba było wykopać dziurę w pagórku, utwardzić ją (aby się nie zawaliła) i nałożyć na to konstrukcję Hobbickiej norki. Właśnie dlatego możliwe było zrobienie dachu z naturalnej trawy.
Teraz chwila, aby przyjrzeć się Shire z góry. Widać wyraźną granicę Hobbitonu a reszty farmy. Zielony (Hobbiton) i żółty. Co ciekawe najbiedniejsze w kręceniu były owce. Były cały czas zganiane tak, aby ani jedna nie pojawiła się w obrębie planu filmowego. Jednak jedna była tak niesforna i ku frustracji PJ'a mamy jedną scenę z owcą w LOTR.
Nie obca jest wam zapewne scena, chociażby z trailerów "Hobbit: Tam i z powrotem", gdy Bilbo (już jako Martin Freeman) zbiega ze zbocza jak szalony i krzyczy "I'm going on a adventure". Zbocze to w rzeczywistości wygląda trochę inaczej, możecie je podziwiać na rysunku po lewej.
Za to pod spodem to samo miejsce po przeróbkach komputerowych. Przy okazji można sobie porównać kilka innych rzeczy.
Zapewne pamiętacie urodziny Bilba i Froda na początku "Drużyny Pierścienia". I pewnie również pamiętacie to ogromne drzewo. Teraz macie okazje je podziwiać. Wcześniej czytaliście o Tajwańskich liściach i doczepianych śliwkach, a teraz widzicie prawdziwe naturalne drzewo. Oczywiście zostało lekko przycięte i tak dalej, ale nie doczepiali tutaj nic. Na tym polu zostały rozstawione namioty dokładnie jak w filmie (jeden z nich nadal tam jest). Akurat w tym przypadku cała impreza miała miejsce właśnie tutaj, a nie w studiu. Podobno ekipa filmowa naprawdę puszczała fajerwerki, lecz takie zwykłe, a nie Gandalf'owe.
Czas się zabawić! Zbliżamy się już do końca naszego wirtualnego spaceru po Hobbitonie, lecz odwiedzimy jeszcze Tawernę Pod Zielonym Smokiem. "Pod rozbrykanym kuckiem" w Bree było całkowicie kręcone w studiu. Ta budowla również posłużyła się tylko do kilku minut w filmie. Gdy Frodo widzi burzone Shire w zwierciadle Galadrielii, płonie właśnie ta Tawerna. W filmie widzimy jeszcze Różyczkę Cotton za barem na zakończenie Trylogii. Wtedy Sam do niej podchodzi i kilka scen później oglądamy wesele. Lecz to już zostało kręcone w studiu.
Jak się domyślacie w związku z tym obecne wnętrze "Pod Zielonym Smokiem" jest odtworzeniem studia filmowego. Oczywiście stworzone głównie pod turystów. A jak na Nowozelandczyków przystało w środku można skosztować piwa i piwa imbirowego. Najlepszego w okolicy.
Przyznać muszę, że jak normalnie nie przepadam za tzn. Ginger Ale to tutaj mi bardzo smakowało.
"You will never find a beer so brown like under the green dragon"
Jednak nie tylko turyści odwiedzają tą tawernę. Kilka tygodni przed moim odwiedzinami Billy i Domnic przyjechali i wpisali się do Aktorskiej Księgo Gości.
Obsada często tutaj wpada na tak zwane wspominki i pinty piwa.
Na koniec jeszcze przebrania w hobbickie stroje i oryginalny już list od Gandalfa do Froda, który ze spóźnieniem przekazał Grubas Bolgrer.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was i, że podobało wam się. Przepraszam za wszelkie techniczne problemy jednak Blogger wariuje przy takiej ilości zdjęć i tekstu. Dziękuje wam za uwagę. Proszę napiszcie swoją opinię w komentarzach lub podzielcie się refleksjami dotyczącymi Hobbitonu. Jeśli macie jakieś pytania z chęcią odpowiem.
Południowa Wyspa, okolice filmowych Emyn Muil |
Peter Jackson pewnego razu jechał sobie pociągiem z lekturą "Władca Pierścieni". "Zawrócili więc i ruszyli nową ścieżką, skacząc z kamienia na kamień tak lekko, jakby zaczynali dzień po dobrze przespanej nocy." Młody Nowozelandczyk odwrócił wzrok od książki i spojrzał się za okno. Zamiast zobaczyć znane mu równiny ojczyzny zobaczył Legolasa, Aragorna i Gimliego pędzącego na ratunek przyjaciołom po zboczach Emyn Muil. Wtedy go natchnęło i
pomyślał sobie "Robię ekranizację tej sagii, a będzie ona działa się tu - w Nowej Zelandii".
Hobbiton, nadal pasą tam się owce |
Kilka lat później pojawił się nowy problem. Peter był osobą przykuwającą uwagę do najmniejszych
szczegółów. Dlatego wiedział, że nie wystarczy mu studio, że Hobbiton trzeba wybudować. Rząd Nowozelandzki nie świadomy sukcesu, który film może odnieść nie wyraził zgody na budowę na krajowym terenie. Peter więc musiał znaleźć prywatny ląd. Leciał właśnie helikopterem nad północną wyspą (okolice Matamata) i wtedy zobaczył ogrom terenów zielonych. Była to farma. Pasło się na niej 12 000 owiec. Jednak właściciel był już w kwiecie wieku, a owce nie przynosiły milionów. Zbawieniem mogło okazać się jedno - oferta od filmowca wybudowanie tymczasowego planu filmowego. Z tą tymczasowością potem okazało się różnie. Po sukcesie filmu jakże wspaniałym pomysłem okazało się zrobienie z tego dobrze funkcjonującej atrakcji turystycznej. Należy zaznaczyć, że do Trylogii wszystko było dosyć prowizoryczne. Budulcem było mało trwałe drewno, dopiero gdy Peter wpadł nam pomysł na kręcenia Hobbita domy zostały utrwalone.
Domek Hobbita, który zdziela wzrokiem powracających do Shire hobbitów w królewskich szatach. |
Drogowskaz, sam początek Hobbitonu |
Teraz opowiem wam trochę o budulcach Hobbitonu. Do sagi LOTR wszystko było drewniane. Nadal na takie wygląda prawda? Lecz teraz jest to tylko genialna imitacja nowozelandzkich artystów. Aby utrwalić miasteczko stworzono miksturę wapnia, papieru, jogurtu, cynku i plastiku. Jest ona odporna na wodę i zniszczenia oraz lżejsza. Aby imitowała drewno została poryta dłutem, starta papierem ściernym i pokryta odpowiednimi farbami. W podobny sposób były utworzone stroje, ale o tym w poście z Weta Cave. Nie martwcie się trawa i ścieżki są już naturalne.
Jezioro - widoczne przez 2 sekundy |
Domki pokazane w filmie przez 2 sekundy |
Trawa i ścieżki owszem są naturalne. Lecz większość roślin już nie. Peter jest osobą, przepraszam za określenie, niezwykle upierdliwą oraz niepoprawnym perfekcjonistą. Do planu były potrzebne drzewa owocowe. Ponieważ w Nowej Zelandii trudno o śliwki czy jabłka to sztuczne owoce zostały przylepione do drzew. Pytanie istnieje teraz czy ktoś z was podczas oglądania filmu zauważył gdziekolwiek drzewa owocowe? Dwie sekundy to chyba nie wystarczająco długo prawda? Przy wcześniej wspomnianych drzewkach oraz domkach na pagórku za pokazanym obok jeziorem pracowało ok. 300 osób przez długie miesiące, aby stworzyć realnie wyglądającą scenografię, która w filmie będzie widoczna przez 2 sekundy. Niech ktoś teraz powie, że plan filmowy Hobbita lub Władcy jest niedopracowany.
Kwiaty są żywe, specjalnie pielęgnowane przez ogrodników, a domki myte przez "sprzątaczy" aby cały czas były zadbane mimo iż nigdy nie zostały pokazane w filmie i nigdy pokazane nie zostaną. Jeszcze co do budowy to aby taki domek zrobić trzeba było wykopać dziurę w pagórku, utwardzić ją (aby się nie zawaliła) i nałożyć na to konstrukcję Hobbickiej norki. Właśnie dlatego możliwe było zrobienie dachu z naturalnej trawy.
Drogowskaz niedaleko, którego odbyło się spotkanie Forda z Gandalfem w "Drużynie..." |
Nie dosyć wam jeszcze scen, które były pokazane bardzo krótko? Mam nadzieję, że nie. Ten drogowskaz również pewnie nie został przez was zauważony w filmie. Jak już się spodziewacie zalicza się on do budowli widocznych przez kilka sekund. Jednak już zmieniamy temat i zaczynamy o kręceniu. Za pewne nie obca wam jest scena gdy słychać stukot kół, Frodo wybiega do Gandalfa i wrzuca mu, że się spóźnił na to Szary Pielgrzym, że "Czarodziej nigdy się nie spóźnia przychodzi dokładnie wtedy kiedy zdecyduje". Jak wiecie kilka hektarów zostało zakupione po to, aby Władca nie musiał być kręcony w studiu. Jednak jak zareagujecie, gdy powiem wam, że Frodo wybiega z Południowej wyspy, spotyka Gandalfa w Hobbitonie i robi wielki skok do studia w Wellington? Na ekranie widać to jako Frodo biegnie, zatrzymuje się, aby powitać czarodzieja i wskakuje na pojazd. To jest właśnie Magia Kina moi drodzy. Szczęśliwie drzewo rosło tam już kilka dobrych lat, a nie zostało specjalnie wybudowane.
Zanim przejdziemy dalej poświęćmy jeszcze chwilę budowlom i nagraniom. Cała magia tego miejsca pryska, gdy widzicie tą o to norkę. Nie moi drodzy, ona nie rozszerza się dalej. Ze dwa metry w bok za drzwiami i taka o to ogromna posiadłość Hobbita. "Będzie mogli wejść do norki, oczywiście" usłyszeliśmy od przewodnika. Co prawda nie okłamał nas, ale mimo ogromnego terenu i perfekcji Petera wnętrza były kręcone w studiu. Jeden krok i aktorzy byli w Wellington. Tak więc gdy odwiedzacie Hobbiton zapomnijcie o słowach "Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym można by usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami
Nie chciałam wam przynudzać przy Bag End, bo i po co, skoro większość rzeczy już wiecie jak na prawdziwych fanów przystało. Lecz chwilę uwagi poświęćmy owemu drzewu, które rośnie na szycie domku Bilba. Skoro o tym piszę, to można się domyślać, że nie jest ono naturalne. Cóż sam pień jest naturalny, ale bardzo dobrze pielęgnowany, aby rozrastał się na wybrane strony. Właściwie to wszystko jest naturalne, lecz nie od zawsze tam było. Chodzi mi o liście. Peter chciał uzyskać rodzaj drzewa, który rósł by tylko w Shire i nigdzie indziej na świecie. Co prawda ile z nas zwraca na to uwagę podczas filmu, lecz mniejsza z tym. Liście te zostały specjalnie sprowadzone z Tajwanu i za pomocą najlepszych technologii "przyklejone" do tego drzewa. Jego prawdziwa nazwa nie została mi ujawniona.
Skoro Bag End to i norka Sama. Również nie można do niej wchodzić (przepraszam okłamałam was wcześniej, są dwa miejsca, do których nie można wchodzić). Nie ma w niej nic nadzwyczajnego oprócz dwóch rzeczy. Pierwszą jest kolor drzwi. Są to jedyne drzwi w tym kolorze w całym Hobbitonie. Drugą rzeczą jest dym. Specjalnie urządzenie zainstalowane w środku norki wywołuje dym. Osoby bardziej przykuwające uwagę do detali w filmie mogły zauważyć, że dym ulatnia się z domu Sama przez cały czas. I nie jest to tylko w trakcie filmu, również podczas wizyty leciał (niestety nie widać na zdjęciu).
Nie obca jest wam zapewne scena, chociażby z trailerów "Hobbit: Tam i z powrotem", gdy Bilbo (już jako Martin Freeman) zbiega ze zbocza jak szalony i krzyczy "I'm going on a adventure". Zbocze to w rzeczywistości wygląda trochę inaczej, możecie je podziwiać na rysunku po lewej.
Za to pod spodem to samo miejsce po przeróbkach komputerowych. Przy okazji można sobie porównać kilka innych rzeczy.
Zapewne pamiętacie urodziny Bilba i Froda na początku "Drużyny Pierścienia". I pewnie również pamiętacie to ogromne drzewo. Teraz macie okazje je podziwiać. Wcześniej czytaliście o Tajwańskich liściach i doczepianych śliwkach, a teraz widzicie prawdziwe naturalne drzewo. Oczywiście zostało lekko przycięte i tak dalej, ale nie doczepiali tutaj nic. Na tym polu zostały rozstawione namioty dokładnie jak w filmie (jeden z nich nadal tam jest). Akurat w tym przypadku cała impreza miała miejsce właśnie tutaj, a nie w studiu. Podobno ekipa filmowa naprawdę puszczała fajerwerki, lecz takie zwykłe, a nie Gandalf'owe.
Czas się zabawić! Zbliżamy się już do końca naszego wirtualnego spaceru po Hobbitonie, lecz odwiedzimy jeszcze Tawernę Pod Zielonym Smokiem. "Pod rozbrykanym kuckiem" w Bree było całkowicie kręcone w studiu. Ta budowla również posłużyła się tylko do kilku minut w filmie. Gdy Frodo widzi burzone Shire w zwierciadle Galadrielii, płonie właśnie ta Tawerna. W filmie widzimy jeszcze Różyczkę Cotton za barem na zakończenie Trylogii. Wtedy Sam do niej podchodzi i kilka scen później oglądamy wesele. Lecz to już zostało kręcone w studiu.
Jak się domyślacie w związku z tym obecne wnętrze "Pod Zielonym Smokiem" jest odtworzeniem studia filmowego. Oczywiście stworzone głównie pod turystów. A jak na Nowozelandczyków przystało w środku można skosztować piwa i piwa imbirowego. Najlepszego w okolicy.
Przyznać muszę, że jak normalnie nie przepadam za tzn. Ginger Ale to tutaj mi bardzo smakowało.
"You will never find a beer so brown like under the green dragon"
Jednak nie tylko turyści odwiedzają tą tawernę. Kilka tygodni przed moim odwiedzinami Billy i Domnic przyjechali i wpisali się do Aktorskiej Księgo Gości.
Obsada często tutaj wpada na tak zwane wspominki i pinty piwa.
Na koniec jeszcze przebrania w hobbickie stroje i oryginalny już list od Gandalfa do Froda, który ze spóźnieniem przekazał Grubas Bolgrer.
THE END
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was i, że podobało wam się. Przepraszam za wszelkie techniczne problemy jednak Blogger wariuje przy takiej ilości zdjęć i tekstu. Dziękuje wam za uwagę. Proszę napiszcie swoją opinię w komentarzach lub podzielcie się refleksjami dotyczącymi Hobbitonu. Jeśli macie jakieś pytania z chęcią odpowiem.
~ Quantum of Collapse